© Copyright by Janusz
Romanowicz 1982 - 2012
9. na marginesie biografii Stephena Kinga
6. sofizmat
9. na marginesie biografii Stephena Kinga
o godzinie 16:30 na ulicy 5 w Center Lovell
Bryan Smith był tak zajęty swoim psem
że nie zauważył przechodnia w drucianych okularach
rozmyślającego nad “On Writing: A Memoir of the Craft”
ani nie dostrzegł feralnej chwili
swojego parszywego losu niepełnosprawnego
robotnika budowlanego któremu za chwilę urwie się ciąg dalszy
i pozostanie jedyne wyjście w rocznicę
urodzin okularnika który znalazł się niepotrzebnie
o kilka metrów za blisko błękitnej furgonetki Dodge
nadmiar kolorowych tabletek
zakończy bezsensowną egzystencję
nie czytającego książek niepełnosprawnego
robotnika budowlanego w pięknym wieku 43 lat
Janusz Romanowicz 2012
8. E
= mc²
tu nie ma niczego do
rozumienia
mózg dyszy śniętym
kaszalotem
pod zaworem Henri
Bergsona odcinającym
od czystej
transcendencji wilgotnych ud
i wirujących stukolorowych geometrii ciała dharmy
lecz figury woskowych
stercz będą niechciane
przez kobiety w
czerni i białe flagi kontrybucji
nie zakołyszą nad murami
dawno
zdobytej twierdzy albo nędznej
tajemnicy
zaś konsekwentne iloczyny
masy ciała i prędkości światła
w lędźwiach
nie popuszczą języka w otworach ciała
i nie wydadzą światu
okrutnych bękartów
wolności jak usta
przyklejone do szyb
czerwonego autobusu Lyncha
na zagubionej
autostradzie do zachodniego raju
czeka na mnie mokra cipa
elokwencji
Janusz
Romanowicz 2012
7.
neuroerotyk
antylogiczny
przestaję
zdychać kiedy przychodzisz
przychodzisz rzadko więc zdycham
na nic
ten logiczny wzwód
mówisz
to są słowa a nie twoje wargi
sromotność
nagła najlepsza
do
kochania
do
myślenia ciało najlepszym kłamstwem
widziałem
palące się ciało młodej
kobiety
na ulicy w syczuan myślałem
że
ciało kobiety jest do kochania
nie do
palenia
jeśli nie
przestanę myśleć to ciało nie spłonie
na nic ten
logiczny zwód
więc przestanę
kochać
ale kto
dokończy ten wiersz
bo
przecież wiersze zwykle są o miłości
Janusz
Romanowicz 2012
6. sofizmat
niezmiennie
wynoszę się z miasta
krzywych
obietnic pustych słów
znaczonych
kart brzuchów lesbijek
miłości
skrywanej jak aids
przez policjanta
w pijanym tramwaju
miasta
które kładło się na wznak
przede
mną a ja nie byłem gotów
niezmiennie
nie opuszczam miasta
kocich
łbów i końskich uprzęży
filmu
dzieciństwa zapachu matki
bólu
zamkniętych oczu ulic
których
już nie ma
miasta
którego już nie ma
nie
mogę opuścić
Janusz Romanowicz 2012
Janusz Romanowicz 2012
5. * * *
Słowa mają dzisiaj branie
jak zdechła
ryba
albo winny
ocet
Tęgoskór
na talerzu
kontra
czarny bób
Nad
ranem Allen Ginsberg
przyniesie
wiersze i LSD
Cisza
pęknie w Tworkach
sypnie
wierszy wór na
kurewskie
Carnegie Hall
Zapłacę
za artystę
kartą w
bankomacie
Janusz Romanowicz 2012
4. DHARAMSALA
bóg dał bóg wziął
jeszcze
tylko pogodzę się z
ludźmi
i ze sobą w pustą
godzinę.
Ale nie ma modlitwy:
i nie poznaję głosu
który mnie uwiódł
ani komunii ciała.
I wiem że nie stanie się
nic:
mescalito nie obudzi snu
arvo part nie przyjdzie na
czas
ciało kobiety zgaśnie.
A jednak bez śmierci:
nie sposób żyć moja
dharamsala byłaby tylko
miastem bez oczu.
Janusz Romanowicz 2012 3. * * *
ściany białe białość
rozpalona do białości
na krzyż geometrycznie
tu tam tam tu
sznury krawędzi napięte
sufit skrzypi
podłoga głucha choć
drzwi stoją otworem
ramy okna gałęzie
trupia główka zawistak
zawisł w powietrzu
patrzyJanusz Romanowicz 1983
2. GRA
z losem przygłupem trza
nam zasiąść do stołu i
kartą wyciągniętą zza rękawa
przyłomotać
a jakby co
to siedzieć cicho
albo walić w mordę
a jakby co
to zrobić zadyndałę
z piętami w chmurach Janusz Romanowicz 1983
1. ptak
leżał w trawie
kruk gawron
nie wiem
nie wiem
czarny był
uciekłem
brzęczały muchy
muchy robacznice
uciekły palce
od ciepłych zarazków
od miejsca porażenia
w jakiś czas później
rozciągnięty na łące
od ucha do ucha
rozmarzony
patrzyłem na ptaki dalekie
wtedy
postanowiłem że napiszę wiersz
o ptaku
Janusz Romanowicz 1982
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz